Artysta tygodnia
Zbigniew Wodecki
Zbigniew Wodecki, wokalista, trębacz, skrzypek, kompozytor, zmarł 22 maja br. w wyniku udaru mózgu po operacji wszczepienia bypass-ów. Miał 67 lat. W ostatnich chwilach życia przy artyście byli jego najbliżsi - żona i dzieci.
Urodził się w 1960 r. w Krakowie i tu mieszkał przez całe życie. Tu także ukończył szkołę muzyczną w klasie skrzypiec. Karierę rozpoczął już w latach 60. w słynnej krakowskiej Piwnicy pod Baranami - grał w zespole Anawa Marka Grechuty i akompaniował Ewie Demarczyk. W tym czasie był także członkiem Orkiestry Symfonicznej Polskiego Radia i Krakowskiej Orkiestry Kameralnej.
Na scenie muzycznej jako piosenkarz zadebiutował na festiwalu polskiej piosenki w Opolu w 1972 r. Potem wylansował takie przeboje jak: 'Zacznij od Bacha', 'Z tobą chcę oglądać świat', 'Lubię wracać tam, gdzie byłem', 'Zabiorę cię dziś na bal'. Ogromną popularność zdobyły także jego lżejsze utwory - 'Chałupy welcome to' oraz piosenka z serialu animowanego dla dzieci 'Pszczółka Maja'.
Sympatyczny i przebojowy wokalista popularnością cieszył się przez całe swoje muzyczne życie. W 2015 r., kiedy Zbigniew Wodecki był postrzegany już jako gwiazda minionej epoki, nagle, ku zaskoczeniu samego artysty, zdobył uznanie u młodych słuchaczy. Nagrał wtedy razem z zespołem Mitch&Mitch płytę '1976: A Space Odessey', która szybko zdobyła status złotej płyty. Za tę płytę artysta otrzymał w 2016 r. Fryderyka, najważniejszą nagrodę polskiego rynku muzycznego, drugą statuetkę,w kategorii najlepszy utwór roku, dostał za singiel 'Rzuć wszystko co złe'.
Zbigniew Wodecki występował także w Radomiu. W 2013 r. na jego koncert na deptaku przyszły tłumy. Muzyk nie tylko wykonał też swoje największe przeboje, ale też bawił przybyłych opowieściami i anegdotami, zebrał wtedy ogromne brawa za swój występ. W Radomiu pojawił się także w czerwcu ubiegłego roku - wystąpił wtedy na koncercie, będącym podziękowaniem dla darczyńców i finałem akcji 'Nie jesteś sam', prowadzonej przez Polski Komitet Pomocy Społecznej. Był świeżo po swoim sukcesie, którym były dwa Fryderyki i tak mówił w rozmowie z reporterką Radia Plus Radom:
- Myślę, że jak większość z nas, lubię pomagać i chętnie odpowiadam na takie zaproszenie. To szczytny cel. Ostatni czas po Fryderykach rzeczywiście jest dla mnie bardzo intensywny. Ale to przyjemne kiedy publiczność wciąż chce mnie słuchać. Z zespołem Mitch&Mitch odkurzyliśmy trochę moją starą płytę, o której sam zapomniałem.
Artysta zostanie pochowany w swoim ukochanym Krakowie.